Niektórzy faceci
rodzą się za wcześnie, w dodatku na złym kontynencie (patrz Clint Eastwood).
Są też tacy, którzy
urodzili się równie wcześnie, też daleko, ale właśnie na tym polega ich urok.
Federico Luppi (ur. 1936) jest mi znany jedynie z siwymi włosami. Nie widziałam jego
wcześniejszych ról, ani zdjęć i nie będę ich szukać w Internecie. Wielka Woda,
która nas dzieli ;) to też zaleta, bo gdyby nie urodził się w Argentynie*, nie
miałby tego pięknego akcentu. Każdy z nas bezbłędnie zidentyfikuje po kilku
słowach Janusza Gajosa, Jerzego Stuhra, czy Bogusława Lindę. Ja rozpoznaję też aktorów z Argentyny, a już
Federico Luppiego na pewno. Zawsze i wszędzie.
Po film Espinazo del diablo sięgnęłam ze względu
na Marisę Paredes y Eduardo Noriegę, ale to właśnie Federico Luppi zwrócił
tam moją uwagę. Mimo, że gra rolę
drugoplanową, a Predes i Noriega są znakomici. Od tego czasu zaczęłam oglądać
filmy z jego udziałem. Poza Laberinto del
Fauno (Labirynt fauna), który po prostu trzeba było zobaczyć, nazwisko
Luppi na okładce płyty (bo, poza Labiryntem, nie miałam okazji oglądać go na
wielkim ekranie)było wystarczającą rekomendacją.
Nie każdy, nawet
dobry aktor potrafi przekonać widza do granej przez siebie postaci tak, że
poszedłby z nią w ogień. To cecha urodzonego lidera. Nawet kiedy Luppi gra
człowieka przygniecionego ciężarem tragedii, załamanego, kiedy okazuje słabość,
jest niesamowicie dynamiczny i prawdziwy. Absolutnie wiarygodny. Jedynym dla
mnie do przyjęcia wyjaśnieniem faktu, dlaczego ten aktor nie zdobywa
niezliczonej ilości nagród, jest fakt, że role pierwszoplanowe gra w filmach,
które trudno nazwać arcydziełami. Dobrze się je ogląda, ale nic więcej. W
pozostałych jest wyraźną postacią drugoplanową. Wyjątkiem może być fantastyczny
film Lugares Comunes (reż. Adoflo
Aristarain), w którym Federico Luppi gra rolę pierwszoplanową i za który
partnerująca mu Merceds Sampietro dostała statuetkę Goi i nagrodę Festiwalu
Filmowego w San Sebastian. Zasłużenie.
Bo mimo świetnej gry Luppiego, Sampietro skupia na sobie całą uwagę. Dziś o jednym z filmów, który jest dobry, choć
mógłby być lepszy, ale i tak jest wart obejrzenia. Polecam go nie tylko fanom
F.L.
Incautos (reż.
Miguel Bardem) to ostatni
film z jego udziałem, jaki miałam możliwość zobaczyć. Ostatni w tym znaczeniu, że widziałam go niedawno. Po raz kolejny, ukłony w stronę biblioteki IC
w Warszawie. To historia z rodzaju „kto kogo wywiódł w pole?”. Bardzo fajny
thriller traktujący o zawodowych oszustach wszelkiego pokroju. Trochę w
klimacie filmów Scorsese. Tytułowi incautos to ludzie nieuważni, ofiary
oszustw i przekrętów. Jak się można przekonać oglądając film, każdy czasem się
zagapi. Ciekawie jest zobaczyć sztuczki i metody pracy (pracy?) oszustów.
Przedstawia je nam grupa postaci: utalentowany nowicjusz, stary wyga, femme fatale
i mistrz. Ilość postaci drugoplanowych, i nie mówię tu o ofiarach, jest
zaskakująca i świadczy to o tym, jak złożony jest świat naciągaczy, jak
misterne czasem są intrygi. Świetny scenariusz. Twórcy filmu pozwalają widzowi
myśleć, że przejrzał grę tylko po to, aby za chwilę go zaskoczyć. Jest kilka
takich momentów. Może gdyby film był zrobiony z większym rozmachem, lub lepiej
wypromowany, miałby dziś miano
kultowego. Na pewno, to dobra rozrywka. Polecam. Jest to propozycja wyłącznie
dla osób znających dobrze hiszpański, brak bowiem angielskich napisów.
Incautos reż. Miguel Bardem, Hiszpania 2003,
Gatunek: Thriller
Obsada:
Federico Luppi, Victoria Abril, Manuel Morón, Manuel Alexandre, Ernesto Alterio, Goya Toledo, Gilbert Melki
Czas
trwania 110 min.
*Federico Luppi od
2001 mieszka w Hiszpanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz