Jak
mam pisać o filmie, po obejrzeniu którego nadal trzęsą mi się ręce?
W
wielu wywiadach z twórcami kina pada stwierdzenie, że film służy do opowiadania
historii. Ta, którą nam przekazali Miguel Courtois Paterina i jego ekipa jest
bardzo mocna. Robi ogromne wrażenie, między innymi dlatego, że jak podkreśla
reżyser, jest prawdziwa. I, co jest równie ważne, jest uniwersalna.
Operacja
E to opowieść o człowieku, który jest pionkiem w grze mocniejszych od niego. Jest całkiem bezsilny wobec okropnych okoliczności wojny domowej w Kolumbii.
Najważniejsza dla niego jest rodzina, ale nie jest w stanie zapewnić jej
bezpieczeństwa ani dostatku. Jak wiele innych ofiar takiej sytuacji, musi
przenieść się z terenów okupowanych przez guerillę i zacząć życie od zera w
nowym miejscu. Tam również jego los zależy od FARC (Fuerzas Armadas Revolucionarias
de Colombia), wydaje się, że jego życie to ciągła walka o przetrwanie i
lawirowanie między trudnymi sytuacjami. Pewnego dnia rodzina Crisanto powiększa
się o kolejne dziecko, tym razem nie jego własne. Partyzanci podrzucają mu małego
chłopca w ciężkim stanie i pod groźbą śmierci każą mu się nim zająć i wyleczyć go. Nie przywożą mu obiecanych lekarstw, ani pieniędzy. W dodatku inny
oddział FARC postanawia wcielić jego dwóch synów do swoich szeregów. Wtedy
Crisanto postanawia uciec wraz z całą rodziną. Przeniesienie się do
miasteczka, w którym ma kontakty i
perspektywę pracy, w którym jest szpital, gdzie lekarze mogą się zająć
podrzutkiem wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Niestety takim nie jest. „Operacja E”
to obraz walki: biedny rolnik kontra system opieki społecznej, kontra wymiar sprawiedliwości,
kontra partyzantka, kontra…smutna rzeczywistość.
W przeciwieństwie do Daniela Burmana, Paternina dostał brawa. Po pokazie zostało sporo osób i padło wiele pytań. Między innymi:
-Dlaczego tak długo trwała
postprodukcja? Jak mówi reżyser,
różne kraje przerzucały się odpowiedzialnością, uważano że to ten inny powinien
sfinansować produkcję. Francuzi twierdzili, że to hiszpański film, Hiszpanie
odsyłali twórców do Kolumbii, a tam nie było zainteresowania tematem, w końcu
nie jest wygodny. Nawet sama Clara Rojas (zakładniczka FARC, matka chłopca) nie
chciała, żeby film powstał. W końcu
zrealizowano go dzięki funduszom z Hiszpanii, Francji i Kolumbii. Montaż
trwał niezwykle długo. Nie zapytałam o zdjęcia, na ile niebezpieczne było
nakręcenie filmu, ale jego przekaz wydawał mi się ważniejszy niż ewentualne
ryzyko. To wspaniałe kino, mocne, prawdziwe, wzruszające. Na takie filmy nigdy
nie powinno zabraknąć pieniędzy.
-Co się stało z …..? Odpowiedź można wywnioskować z ostatnich scen i napisów, ale reżyser
potwierdza: nie wiadomo. To chyba jeszcze bardziej wzmacnia przekaz filmu,
sprawia, że jest bardziej potrzebny. To historia, powtarzam, uniwersalna,
historia wszystkich uciekinierów, wysiedleńców,
wszystkich ofiar wojen i konfliktów. Trzeba ją było opowiedzieć i
Paternina zrobił to wspaniale. Nie udałoby mu się to bez znakomitej (jak
zawsze) roli Luisa Tosara.
-Na ile prawdziwa jest
historia? Okazuje się, że zainteresowany tematem
Paternina i znajomi dziennikarze przez półtora roku prowadzili dochodzenie. Oficjalna
wersja podawana przez media kolumbijskie i wenezuelskie jest całkiem inna. Kolumbijski producent filmu rozmawiał
wielokrotnie z Crisanto i część jego relacji, ta która wydawała się twórcom
wiarygodna, została uwzględniona w filmie. Reszta, to wynik dziennikarskiego
śledztwa, próba obiektywnego spojrzenia na, wydawać by się mogło, nieprawdopodobną
historię człowieka w pułapce kryzysu militarnego.
Zastanawiam
się jak zrealizować moje postanowienie i deklarację, którą zresztą złożyłam na
piśmie tu, na tym blogu: „Obejrzę wszystko w czym gra Luis Tosar, kilka razy”.
Nie mogę iść na kolejną projekcję na WFF. Film jeszcze nie miał premiery. Na
razie twórcy jeżdżą z nim po festiwalach. Na luty jest planowany jest początek dystrybucji we
Francji, na marzec w Hiszpanii. Jeśli żaden z polskich dystrybutorów nie
zdecyduje się wprowadzić tego filmu do kin, czego bardzo bym sobie
życzyła, czeka mnie wyprawa na południe Europy. Tym z Was, którzy mają czas,
gorąco polecam projekcję w niedzielę o 18.30.
... a dzisiaj w Palma de Mallorca, przed katedrą La Seu, film ten można oglądać gratisowo i " al aire libre".
OdpowiedzUsuńA.S.
... a dzisiaj w Palma de Mallorca, przed katedrą La Seu, film ten można oglądać gratisowo i " al aire libre".
OdpowiedzUsuńA.S.