Bzik na Pinterest

wtorek, 24 lipca 2018

BZIK IBERYJSKI POLECA: Aleksandra Lipczak, “Ludzie z Placu Słońca”

Aleksandra Lipczak, “Ludzie z Placu Słońca”, wyd. Dowody na Istnienie, 2017




Piątek. Jadę 7-ką przez Most Poniatowskiego, czytam tytułowy rozdział książki i ryczę jak jego bohaterka. Może Ada Colau, stroniąca od tradycyjnej polityki aktywistka, która została pierwszą burmistrzynią Barcelony i ja mamy coś wspólnego? Obie łatwo się wzruszamy. A może to świado-mość tego, że czytam o najważniejszym, według mnie, zjawisku, jakie miało miejsce w ostatnich latach w Europie: o sukcesie aktywistów, którzy udowodnili, że działania oddolne, mobilizacja społeczeństwa i solidarność mają sens i przynoszą efekty, o tym, że transparentność pracy urzędników miejskich jest możliwa i o konieczności walki o równouprawnienie? Mowa o społecznej Platformie Poszkodowanych przez Hipoteki (po katalońsku PAH Plataforma d'Afectats per la Hipoteca) i o później zawiązanym ruchu miejskim Barcelona en Comú.
Książkę zaczęłam czytać dokładnie dwa tygodnie wcześniej.  Wciąga od pierwszego rozdziału.
To reportaż, który dzięki fragmentarycznej narracji czyta się jak kryminał.  Co więcej, to opowieść
o zjawiskach, które są mi znane ze studiów, z życia w Hiszpanii, z hiszpańskiej prasy, z którą od powrotu do kraju staram się być na bieżąco, z rozmów ze znajomymi i przede wszystkim z kina, ale
o tym za chwilę. A jednak, mimo że “przecież to wiem”,  sposób, w jaki Aleksandra Lipczak opisuje konkretne zjawiska i rzetelność, z jaką zebrała materiały sprawiają, że lektura jest pasjonująca. Zazdroszczę jej dziennikarskiego warsztatu i talentu. To książka zarówno dla tych, którzy sporo wiedzą o Hiszpanii, jej historii i kulturze jak i dla tych, którym ojczyzna Picassa kojarzy się wyłącznie z winem, bykami i plażą.
Lipczak pisze o kryzysie, o ruchu Oburzonych, o tysiącach bezrobotnych i emerytów, którym banki odebrały domy. Pisze o tym jak do tego doszło, o boomie budowlanym, o najważniejszych zjawiskach z okresu transformacji, która była wzorem dla polskiego procesu przemian z lat 90-tych. Pisze o ranie, jaką w świadomości hiszpańskiego społeczeństwa zostawiła wojna domowa i o ciszy jaka panuje wokół tego tematu. Pisze też o piętnie, jakie na Hiszpanach odcisnęły lata dyktatury Franco, o ludziach kretach i o temacie mniej poważnym choć nieodzownym w hiszpańskiej kulturze: o barach. I pisze, jak już wspomniałam, bardzo ciekawie.
Od pierwszych rozdziałów mam nieodparte wrażenie, że kluczem w wyborze tematów jest hiszpańska kinematografia ostatnich lat, wiele z tych filmów pokazaliśmy podczas Tygodnia Kina Hiszpańskiego. Jest też jeden dokument, ten o madryckiej movidzie i Pedro Almodovarze. Zapytana o to autorka nie potwierdza mojej teorii. W takim razie to kino jest odbiciem zjawisk, o których mowa w zbiorze reportaży, a to dlatego, że pośrednio lub wprost nawiązuje do tego, co się obecnie dzieje w hiszpańskim społeczeństwie.
Lekturę  Ludzi z Placu Słońca zaczęłam od egzemplarza recenzyjnego w pdf, potem wysłuchałam dwóch rozdziałów (jednego z nich po raz drugi) pięknie przeczytanych przez Jerzego Radziwiłowicza na spotkaniu z autorką w Faktycznym Domu Kultury. Przygodę z tym zbiorem reportaży skończyłam przewracając kartki papierowej kopii z autografem. Zrobiło mi się przykro gdy na jednej z nich zamiast kolejnego rozdziału znalazłam biografię.
Poniedziałek. Pada. Patrzę na zmoknięte drzewa, słucham mojej listy jazzowej na YouTube i tęsknię. Zastanawiam się czy nie zacząć czytać tych reportaży od nowa. Może jednak zajrzę do tej biografii
i znajdę inspirację do kolejnej lektury?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz