Święta.
Moi drodzy, pewnie zauważyliście, że przez ostatnie pół roku niewiele się działo na blogu. Trochę mi się życie skomplikowało i nie potrafiłam znaleźć czasu ani energii na pisanie.
Jedną ze spraw, jakie mnie pochłonęły były wizyty w ośrodku opieki społecznej, a dokładniej w dwóch dziennych domach pomocy. Bywałam tam po kilka razy w tygodniu od sierpnia do początków grudnia. Zdarzały się chwile kiedy nie mogłam tam sobie znaleźć miejsca, ale częściej czułam się potrzebna.
Wszystko jedno czy to pogadanka o Hiszpanii, powtórka z zajęć komputerowych, wyszukanie informacji w Internecie, zmiana ustawień w telefonie, przygotowanie tradycyjnej potrawy hiszpańskiej, czy zwykła rozmowa. Dla mnie żadna z tych spraw nie stanowiła większego problemu, a innym sprawiła radość lub się zwyczajnie przydała.
W piątek pożegnałam się z drugim z dziennych domów opieki. Dostałam piękną choinkę zrobioną przez podopiecznych z papierowej wikliny na zajęciach z arteterapii. I dopiero jadąc do domu z papierowym drzewkiem ładnie zapakowanym w celofan poczułam świąteczną atmosferę.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak wykluczone mogą się czuć ubogie i/lub samotne osoby w starszym wieku. Dzienny dom pomocy to nie tylko miejsce, w którym zjedzą śniadanie i obiad, wezmą ciepły prysznic lub wypiorą ciuchy, to także centrum spotkań, sposób na kontakt z rówieśnikami i licznymi gośćmi. Dzięki niezmordowanej kierowniczce oba ośrodki, w których bywałam często odwiedzają wolontariusze, artyści, podróżnicy, psycholodzy. Regularnie odbywa się gimnastyka z fizjoterapeutką, a starszy (stopniem) opiekun prowadzi arteterapię.
Jeśli macie zdjęcia z podróży, które moglibyście pokazać (z komputera na dużym ekranie telewizora), opowieść, którą chcielibyście się podzielić, a może posiadacie umiejętność, którą moglibyście przekazać seniorom, zgłoście się do rejonowego domu ośrodka pomocy społecznej (np. dzienny dom opieki). Na pewno macie taki w swojej dzielnicy. Wśród podopiecznych są ludzie różnego pokroju, o skrajnie różnych zainteresowaniach i gustach, nie wszystkich zainteresuje to, co macie do powiedzenia. Niektórzy pewnie zdrzemną się w połowie pogadanki lub zajęć praktycznych, bo traficie na porę poobiednią, ale docenią Wasz czas i wysiłek.
Ciepło, jakie dajemy innym zawsze powraca. Czasem w nieoczekiwanej formie.
Na koniec chciałam serdecznie podziękować Pani Annie Dziecic z Biura Radcy ds. Turystyki przy Ambasadzie Hiszpanii. Była bardzo pomocna i wyposażyła mnie w ciężką do udźwignięcia ilość map, folderów, długopisów i drobiazgów z logo turespaña, którymi mogłam się podzielić podczas pogadanki o Hiszpanii.
Nie wiem co dalej z bzikiem, na razie życzę Wam wszystkim Świąt pełnych ciepła i zrozumienia.
Monika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz